Praca w zawodzie stewardessy zawsze wydawała mi się zajęciem idealnym, łączącym w sobie wszystkie te elementy, jakie ja w swoim życiu zawodowym chciałam osiągnąć. Praca ta łączyła się bowiem zarówno z możliwością podróżowania (a ja podróże kocham!), z koniecznością prezentowania się nienagannie o każdej porze dnia i nocy oraz wysokimi zarobkami. Zupełnie nie przeszkadzały mi długie rozłąki z rodziną czy z potencjalnym chłopakiem. W tamtym czasie wydawało mi się, że posada stewardessy jest dla mnie stworzona, a ja jestem stworzona dla niej. Byłam pewna, że wcześniej czy później zostanę stewardessą. Oczywiście nie w Przemyślu, ale w jakimś większym polskim mieście, choćby i Rzeszowie, stewardessa Przemyśl.
Niestety, w miarę jak dorastałam, a moje ciało zaczęło nabierać kształtów podobnych do figury mojej mamy zdałam sobie sprawę, że na wymarzoną pracę stewardessy nie mam co liczyć. Nawet jeśli udałoby mi się zrzucić zbędne kilogramy i zatroszczyć się o figurę modelki, to nijak nie uda mi się urosnąć. Przy metrze pięćdziesiąt wzrostu nawet buty na wysokim obcasie nic nie dają, a jak wiadomo, stewardessy nie chodzą na niebotycznie wysokich szpilkach.
Do pracy stewardessy jestem zdecydowanie za niska, za grupa i za brzydka. Co z tego, że bardzo chcę pracować w samolotach, skoro moje warunki fizyczne mi na to nie pozwalają. Jestem rozczarowana takim obrotem spraw.