Na dwudzieste urodziny postanowiłam zrobić coś, czego nigdy wcześniej nie miałam okazji zrobić – wybrać się razem ze swoimi znajomymi na długi weekend do jakiegoś europejskiego miasta i zaszaleć tak, jak nie szalałam jeszcze w całym swoim życiu. Po wielu debatach, zastanowieniach i telefonach wykonywanych do linii lotniczych, w końcu razem z przyjaciółmi zdecydowaliśmy się polecieć do Londynu. W Londynie żadne z nas nigdy wcześniej nie było, a niektórzy z nas znali nawet nieźle angielski, dlatego nie groziło nam zgubienie się w obcym mieście i brak kontaktu z tamtejszymi ludźmi. Zamówiliśmy pokoje w jakimś motelu znalezionym w Internecie, wsiedliśmy w samolot na lotnisku w Bydgoszczy i ruszyliśmy na trzydniowy wypoczynek połączony ze zwiedzaniem i nocnym imprezowaniem.
Lot z Bydgoszczy do Londynu trwał około dwóch godzin, co z jednej strony było dość krótko, a z drugiej naprawdę długo. Nigdy wcześniej nie miałam możliwości podróżować statkiem powietrznym, dlatego bardzo stresowałam się podczas startu i kilkunastu początkowych minut lotu. Na szczęście na pokładzie samolotu znalazł się bardzo sympatyczny steward, który za każdym razem gdy przechodził obok mojego siedzenia pytał, czy już wszystko dobrze i czy nadal się stresuję. Uśmiechem i dobrym słowem starał się mnie trochę wesprzeć, za co byłam mu bardzo wdzięczna. Jedna z koleżanek powiedziała mi, że zna tego stewarda, bo podobnie jak my, pochodzi z Włocławka, steward Włocławek. Jak widać znajomych można spotkać nawet w samolocie w drodze do Londynu. Nasz świat jest naprawdę mały.