Nie wiem dlaczego, ale wielu pasażerów podróżujących zatrudniającymi mnie liniami lotniczymi ma chyba mylne pojęcie o stewardessach, ich pracy i roli, jaką odgrywają na pokładzie samolotu. My nie jesteśmy hostessami, kelnerkami, ani dziewczątkami, które można klepnąć w pupę gdy nikt nie patrzy. Załoga pokładowa odpowiada przede wszystkim za bezpieczeństwo pasażerów i ich komfort podróży, jednak ten komfort nie może być mylnie rozumiany.
Wielu pasażerów, w 99% przypadków mężczyzn ma wrażenie, że kilkugodzinna podróż samolotem z jednego miejsca na drugie to mobilny serwis randkowy, za pomocą którego mogą znaleźć sobie miłą towarzyszkę życia. Nie mam nic przeciwko nawiązywaniu znajomości na pokładzie, o ile te znajomości dotyczą wyłącznie pasażerów. Nie zliczę ile razy byłam proszona o numer telefonu, komplementowana lub zapraszana na romantyczne kolacje tuż po lądowaniu samolotu. Takie zaproszenia są nie tylko nie na miejscu, ale świadczą również o błędnym rozumieniu zawodu stewardessy Radom.
Parę razy zdarzyło mi się natknąć na naprawdę nachalnego adoratora, którego nawet setne „NIE” nie mogło zniechęcić w kontynuowaniu swoich końskich zalotów. Takie amory ograniczone do ciasnej puszki samolotu nie są niczym przyjemnym, bo sprawiają, że zaczynam odczuwać jakąś klaustrofobię i szukać miejsca do ucieczki. A z samolotu uciec się niestety nie da.